Spotkania młodzieżowe odbywają się w piątki o 17:30 w kaplicy przy ul. Menonitów 2a, Gdańsk - Śródmieście.
Aktualne informacje nt. wydarzeń znajdziesz TUTAJ

sobota, grudnia 24, 2011

Przyjdź do Jezusa


Od dwóch-trzech tygodni choruję. Na pewno jest w tym sporo mojej własnej winy, zaniedbania – jak zwał, tak zwał. W każdym razie mam zapalenie oskrzeli, a do tego jeszcze przyjechałam na święta do domu rodzinnego w Szczecinku, co oznaczało po raz kolejny ataki duszności i „alergii” na tamtejsze powietrze, zanieczyszczone wyziewami paskudnej fabryki (część z Was zna już tę historię).
W piątek 16 grudnia modlono się o moje uzdrowienie – w trakcie tej modlitwy padały dość osobliwe słowa, np. takie, że przez tę chorobę będę świadectwem dla mojej rodziny, mojej siostry… że powinnam modlić się językami dosłownie w każdym momencie, w każdej chwili… W tamtym czasie kompletnie nie miałam pojęcia, co te słowa miałyby znaczyć, ale zapamiętałam je w swoim sercu i starałam się do nich zastosować.
 W poniedziałek 19 grudnia zdiagnozowano u mnie owe zapalenie oskrzeli. Nastąpiło 5 dni leżenia, odpoczynku, brania lekarstw i modlitwy w samotności. Bóg bardzo wyraźnie przypominał mi słowa o modlitwie innymi językami – a więc modliłam się posłusznie. Dobry to był czas, trochę smutny, ale dobry.
23 grudnia pojechałam do Szczecinka. 4 i pół godziny jazdy, dwie przesiadki. Początkowo euforia i radość, wesoły czas spędzony z rodziną, a potem atak. Myślałam, że tym razem go uniknę, że skoro już te oskrzela mam chore, to może mi Bóg oszczędzi tych duszności alergicznych. Niestety, stało się inaczej.
 W wielkim skrócie – dyszałam jak parowóz, walcząc o łyk powietrza. Nie mogłam się położyć, bo się dusiłam, więc siedziałam tylko na łóżku, oddychając z ogromnym bólem i wysiłkiem. Z płuc wydobywały się dziwne (czasem dość straszne) dźwięki. Rodzina zaczęła przebąkiwać coś o pogotowiu. W końcu powiedziałam: „Tato, zgrom tę chorobę!” i zaczęłam płakać, wołając „Boże, pomóż mi!”. Tata, mama i siostra modlili się o mnie, kładąc na mnie ręce, a ja aż cała się trzęsłam.
 Po modlitwie cały czas siedziałam na łóżku i zastanawiałam się, co dalej. Bóg nagle mi przypomniał słowa, które usłyszałam 16 grudnia – o byciu świadectwem, o mówieniu innymi językami… Powiedziałam o tym wszystkim rodzinie i podjęłam na głos decyzję, że nie pójdę spać, tylko będę się modlić, sama, w kuchni, dopóki Bóg nie pokaże mi, o co w tej całej sytuacji chodzi.
 Była pierwsza w nocy. Siedziałam w kuchni na fotelu, modląc się i prosząc Boga o oczyszczenie mojego serca i uwolnienie mnie z tej choroby. Nagle doszła mnie myśl, że chyba bez sensu robię. Po co w kółko mówię Bogu o tym, że jestem chora? Po co w kółko proszę o uzdrowienie? Albo to Bóg nie wie, co mi dolega? Albo to On nie wie, że potrzebuję Jego uzdrowienia? No wie! To po co się powtarzam?
 Uświadomiłam sobie, że Bóg oczekuje ode mnie zmiany myślenia. Bóg oczekuje, abym w całym moim bólu i problemach zdrowotnych zapomniała siebie i zaczęła modlić się i błogosławić innych. Modliłam się o mamę, o tatę, o siostrę, o Daniela, o najbliższe osoby, o służbę… Modliłam się o nich tak, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej się nie modliłam, a Bóg pokazywał mi różne rzeczy na temat tych wszystkich osób – rzeczy piękne i niebywałe.
 I tak oto przyszedł do mojego serca całkowity pokój. Szeptałam: „Jezu, chcę mieć z Tobą społeczność, nic więcej. Chcę po prostu być z Tobą.” Przyszły inne języki. Czułam, jak Bóg zaczyna w chaos mojego organizmu wprowadzać swój porządek i harmonię. Czułam, jak Jego Oddech uspokaja moje płuca, rozszerza je, umożliwiając mi normalne oddychanie i funkcjonowanie.
 Przyszedł tata, pogłaskał mnie po głowie i zapytał, czy nie chciałabym obejrzeć z nim koncertu na żywo, transmitowanego z Times Square Church w Nowym Jorku. Poszłam, oglądaliśmy. Wielki męski chór, jazzowy big-band, świadectwa, kazanie pastora Williama Carrola o tym, że tak jak w czasach narodzenia Pana Jezusa powrót Izraela „do domu” prowadził przez wielkie trudy i doświadczenia, tak często nasz własny powrót „do domu” prowadzi przez rzeczy dla nas niewygodne, które objawiają prawdę o nas samych i które sprawiają, że Boża obietnica, zakorzeniona w nas głęboko, zaczyna wołać: „Jesteś w miejscu, w którym nie powinieneś/powinnaś być. Jest miejsce, do którego Bóg cię przeznaczył. Jest dla ciebie Dobra Nowina, która przynosi radość wielką! Przyjdź do stajenki, nad którą koncentruje się dzisiaj cały świat. Przyjdź do Dzieciątka, w którym dokonały się i spełniły wszelkie Boże obietnice dla ciebie”. Śpiewałam razem z nimi – „Chwyć mnie i nieś, niech niebo bliżej będzie, tak bardzo chcę w ramionach skryć się Twych”! Poczułam wielką radość i uspokojenie. Wiedziałam, że jestem w Bożym domu. Dziękowałam Mu za Jego łaskę i miłość. Była trzecia w nocy – trzecia godzina nowego dnia.


Dziś, 24 grudnia, o 10:30, piszę te słowa i zastanawiam się, co będzie dalej. Oddycham swobodnie, jednak ciągle męczy mnie kaszel (nadal biorę antybiotyki). Wiem, że Bóg jeszcze nie skończył ze mną, że ma mi jeszcze wiele rzeczy do pokazania i nauczenia w tym czasie świątecznym. Chcę ufać Bogu całym swoim sercem. Wierzę, że to wszystko, co powyżej opisałam, nie jest przypadkiem, a Ten, który jest Wierny i Prawdziwy, dokończy swoje dzieło w sposób doskonały.


I tego życzę wszystkim w te święta – abyśmy pozwolili, żeby Wierny i Prawdziwy Bóg czynił w nas swoje doskonałe dzieła, aby doprowadził nas „do domu”, nawet jeżeli ciężka będzie to podróż, nawet jeżeli nie znajdziemy miejsca w gospodzie, tylko w ubogiej stajence. Bo Jezus Chrystus jest Tym, który oświetla naszą drogę, który daje radość i pokój, który jest w stanie zmienić wszystko – któż lepiej to potrafi? Nikt, tylko On. Chwała Jezusowi!




Powyższe świadectwo przesłała Emila  ; ) Dziś świętujemy narodziny zbawiciela świata - Jezusa Chrystusa. Świętujemy narodziny tego, który zbawia, uzdrawia, ratuje, prowadzi i zwycięża! Zaufaj mu! Pomyśl o NIM w Te Święta, wołaj do Niego, a On odpowie!

2 komentarze:

  1. To bardzo piękne świadectwo. Mam na swoim blogu trochę informacji może one pomogą. www.wspolczesnamlodziez.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń